sobota, 29 listopada 2014

3. - fragment

JEZU, PRZEPRASZAM.
TAK DŁUGO MNIE NIE BYŁO. ;-;
Muszę wam się do czegoś przyznać, przeszło mi już 1D i ciężko bardzo mi się pisze nie mając na nich tzw. "fazy". ;_; Teraz tylko 5SOS, Three Days Grace i tak na zmianę. ;_;
Myślę, że jak trochę się podfazuje to pójdzie gładko, więc macie tylko krótki fragment.


3.
Przetarłam zmęczone oczy  i odwróciłam głowę na drugą stronę. Uchyliłam powieki i z niezadowoleniem stwierdziłam, że z każdym dniem w tym obskórnym miejscu coraz bardziej wariuję. Dzisiaj wstałam przed budzikiem, co samo w sobie jest porażające. Sięgnęłam pod poduszkę i wyjęłam swój telefon, odblokowałam go i wpisałam sześciocyfrowy kod. Spojrzałam na menu główne i zablokowałam go, rzucając na podłogę. To był jedynie nawyk, więc nie miałam nic konkretnego na myśli sięgając po tą nikomu nie potrzebną komórkę.

-Kto wymyślał poniedziałki!!! - wrzasnęłam na całe gardło, budząc przy tym większość swoich sąsiadów, ale co mnie to może interesować? Człowiek ma w życiu większe problemy niż paru psycholi co rano wyglądają jak zombie. Dajmy na przykład dzieci głodujące w Afryce, która leży jakieś dwadzieścia tysięcy kilometrów dalej albo problemy w Korei. No czy to nie są ważniejsze sprawy? Wstałam z łóżka i wkładając rękę we włosy poczłapałam do łazienki wyszykować się na terapię.

-O ile wiem cisza nocna jest do godziny siódmej rano. - doktorek chodził po sali w tę i we w tę, co rusz nerwowo strzelając kostkami. Chyba był poirytowany, ewentualnie hamował wkurwienie.

-No, tyle to i ja wiem, Tomlinson. - mruknęłam przyglądając się jego długim i seksownym nogom. Ile ja bym dała żeby i moje nogi były długie, niestety brak centymetrów muszę nadrabiać muskulaturą, a raczej ciałkiem fit.

-To dlaczego do cholery jasnej darłaś się o czwartej?! - no tak, chyba zapomniałam wspomnieć, że jednym z tych zombiaków jest też doktorek, który ma gabineto - sypialnię sześcioro drzwi dalej. Człowiek nie może sobie spokojnie pokrzyczeć, bo od razu ma za to kazanie.

-A czemu by nie? Pracujesz w wariatkowie, jesteś świrologiem już trochę czasu i dopiero ja pierwsza darłam mordę poza ciszą nocną? - spytałam ironicznie i zaplotłam ręce na piersi.

-Wiesz, że twoja postawa prezentuje stan "odwal się, mam cię w dupie i gram niedostępną"? - woah, jaki ten nasz specjalista spotrzegawczy!

wtorek, 23 września 2014

CO DO ROZDZIAŁU - WAŻNE!



No dobra... mam wam do powiedzenia, że rozdział się pojawi po takim jednym małym spotkaniu.


Udało mi się załatwić wstęp na terapię grupowaą, aby zebrać notatki i spojrzeć na to jako specjalista oraz jako pacjent. 

Chcę zeby PL było jak najlepszym opowiadaniem, a moi czytelnicy byli ze mnie dumni.

Tak więc, robię to tylko dla was i być może pokarzę swoje notatki i uda mi się wam pokazać parę zdjeć (tyle, że tam nie można fotografować xX')

Tak więc, muszę was poprosić o cierpliwość, tak wiem. 
ZNOWU.

Mam nadzieję, że to zrozumiecie.

See yea~


A tak, mojw nowe zwierzątko - Leoś (kto by się nie domyślił, że od Louisa... xD) - pozdrawia :3

sobota, 13 września 2014

2.

              -No i co z tym zrobisz?- wysoki, czarnowłosy osiemnastolatek nachylał się nad dziewczyną i zaciekawiony wpatrywał się w małe futrzaste stworzonko, o ślicznych brązowych oczach.
-Nie wiem. Może go przygarniemy?- czerwonowłosa pogłaskała kotka po małym łebku. Chłopak spojrzał na nią zaskoczony.
-A gdzie niby będziemy go trzymać? U mnie? U ciebie, albo nie, mam lepszą opcję. Zostawmy go w kwaterze to się nawdycha marihuany!- od samego początku ten pomysł wydawał mu się absurdalny. Jednak ona zdążyła już zaprzyjaźnić się ze zwierzątkiem.
-Wezmę go do siebie, do piwnicy. Nikt nie musi wiedzieć, że go mam.- odpowiedziała zadowolona ze swojego pomysłu.
-Idiotyczny plan, Dy.- nadal starał się wybić czerwonowłosej ten pomysł z głowy, chociaż wiedział, że tej wojny nie wygra. Była zbyt uparta i pewna siebie, czasami nawet za bardzo.
-Futrzak.
-Co?- spojrzał na nią zwężając brwi.
-Nazwę go futrzak. -chłopak prychnął pod nosem.

             -Chyba se ze mnie jaja robisz! - warknęła szatynka i opadłą ciężko na skórzany fotel. W jednym z pokoi kwatery był tylko one dwie. Niebieskooka patrzyła zacięcie na siedzącą dziewczynę, która wykrzywiła twarz w grymasie i głęboko westchnęła. -Dobra! Tylko, wiesz że nic ci to nie da?
-Wiem, Evelynn, ale muszę spróbować. To jest dla mnie cholernie ważne.- zielonooka pokręciła z niedowierzaniem głową. 
-Jeśli zginiesz, to zabieram wszystkie twoje buty. Zwłaszcza te niebieskie z babeczkami!
-Niespecjalnie je lubię, więc możesz je wziąć nawet teraz, ale czarne nike idą ze mną do grobu i nawet nie myśl, że je dostaniesz.
-Zayn ich nie cierpi, przecież nie pokażę się swojemu chłopakowi w butach, których nienawidzi. 
-Twój chłopak w ogóle nie ma poczucia stylu.- skłamała. 

             -Nie mów, że pękasz.- Mulat spojrzał kpiąco na czerwonowłosą. Ona w odpowiedzi obarczyła go ciężkim, błękitnym spojrzeniem, w którym kryła się zaciętość. 
-Po prostu nie przepadam za igłami.- odpowiedziała i spojrzała na dobrze zbudowanego, łysego mężczyznę. Jego ciało zdecydowanie pasowało do jego zawodu, nie wspominając o koziej bródce zaplątanej w warkoczyk. 
-Wkręcać to ja, nie mnie.- odpowiedział i poprawił się na fotelu obok. Westchnęła i podwinęła wyżej rękaw, ukazując ręce, całe w bliznach. Były to ślady po ranach ciętych i kutych, było widać jeszcze parę w miarę świeżych siniaków. 
-To jak? Gotowa?- barczysty mężczyzna spojrzał na nią już lekko niecierpliwie, a ona po krótkiej chwili wahania kiwnęła, niepewnie głową. -To co robimy?
-Ja...- nie skończyła, bo jej towarzysz tortur odpowiedział za nią.
-Węża. Pyton tygrysi, albinos.- tatuażysta uruchomił sprzęt, a gdy igła wbiła się w skórę dziewczyny, Mulat złapał ją za rękę.

               Wygięła swoje wyjątkowo chude ciało w łuk. Robiła to z lekką trudnością. Nie wyćwiczyła, jeszcze tego ruchu perfekcyjnie, ale nie wszystko ma się od razu. Wzięła głęboki wdech i spróbowała wygiąć się jeszcze bardziej. 
-Polecisz w dół.- po małej sali, w której dziewczyna zawsze trenowała, rozległ się męski, zdecydowany i z lekko zauważalnym ciepłem głos. Przestraszona odwróciła gwałtownie głowę, przez co straciła równowagę i wylądowała na podłodze. 
-Kurwa...- szepnęła i wykrzywiła twarz w bólu. Jej ręka automatycznie powędrowała do lędźwi, bolały przez upadek. Brązowooki podszedł do małej lodówki stojącej przy czerwonej kanapie, która była lekko odrapana i widać było kawałki żółtej gąbki. Wyjął z niej paczkę lodu i owinął w bluzę, którą uprzednio z siebie zdjął. Niebieskooka usiadła, poczuła zimno w okolicach bolącego miejsca. Otworzyła oczy, przed nią siedział ten sam chłopak, który wszedł kilka minut temu. Jedną ręką odrzucił kaskadę jej czerwonych włosów do tyłu, a drugą trzymał lód przy jej plecach. -Jesteś skurwielem.
-A ty jesteś coraz lepsza. Tylko za bardzo spięta, musisz robić większą rozgrzewkę, zanim zaczniesz układ.
-Oh, dzięki za radę panie 'wiem wszystko, bo siedzę w tym dłużej od ciebie'.- przejęła chłodne zawiniątko i odepchnęła jego dłoń. 
-To jedynie sugestia, Andy.- położył się i podłożył obie dłonie za głowę. 
-Wsadź sobie swoje sugestie głęboko w tyłek, Duncan.

              -Czyli, że musisz tam jechać?- mały szop przeciągnął się i poprawił na kolanach bruneta. Dziewczyna wzruszyła ramionami.
-Raczej tak. Nie chcę go wkopać do pierdla, a to był jej warunek. -czerwone, pełne usta dotknęły krawędzi szklanki, wypełnionej do połowy pięcioprocentowym piwem. 
-To niesamowite, że po tym co ci zrobił, nadal ci na nim zależy.- chłopak zmienił pilotem program w telewizorze. Z rozmnażania misiów polarnych na jakiś nudny melodramat. Tylko tego brakowało, więcej dramatu w ich i tak nieudanym  życiu. 
-Nie zależy, jest skurwielem. Tak samo jak ja, tyle że ja nie zrobiłam świństwa jemu tylko jego byłej.
-Nadal nie rozumiem. Przecież by ci wybaczyła, byłaś dla niej ważniejsza niż on.- niebieskooka prychnęła pod nosem.
-Mogę się od tego wszystkiego oderwać, chociaż na trzy miesiące, nie wierzę, że ty byś nie skorzystał.- wzruszył ramionami i sięgnął po swoje Somersby. 

              -O czym myślisz?- spytał doktorek, poprawiając na nosy swoje przeciwsłoneczne Ray Bany. Pogoda na zewnątrz była ładna, słońce mimo, że nie grzało to intensywnie świeciło. Może i bym trochę potańczyła gdyby nie jego obecność.
-Nie interesuj się. Ja cię o myśli nie pytam, to prywatna rzecz.- odpowiedziałam kładąc się na ławce. Dostrzegłam na jego twarzy nikły uśmiech, kto by pomyślał, że tak mały gest w jego wykonaniu sprawi, że zrobi mi się na sercu trochę lżej. Zaraz, chwila. Andy, co ty gadasz ogarnij się.
-Chyba oddychając świeżym powietrzem robisz się trochę milsza.- wyciągnął ze spodni paczkę papierosów, po czym włożył jednego do ust. Na końcówce małej zapałki pojawił się równie niewielki płomyk. Po chwili mężczyzna zaciągnął się, wypuszczając siwy dym. Wyglądał przy tym seksownie, ale minimalnie!
-I po moim świeżym powietrzu, męczydupo.- warknęłam, zabierając mu okulary i sama je założyłam. Matko, tyle kosztują a są takie same jak cała reszta. Szkiełko i oprawka. Chyba zaczęło mnie trochę zastanawiać ile zarabia jako psychiatra. Zwłaszcza, że on tutaj pomieszkuje, chociaż nie musi. -Czemu jesteś tu cały czas? Nie chcesz wracać na noc do domu?- zaśmiał się i odsunął peta od ust.
-Nie lubię przebywać w domu. Strasznie tam...- zaciął się na moment zastanawiając nad odpowiednim słowem. -... pusto.
-Mieszkasz sam?- skinął głową. -Ja też, znaczy, teoretycznie to z mamą, ale prawie w ogóle tam nie nocuję.
-Dlaczego?- bo jest tam strasznie sztywno. Nie potrafimy ze sobą rozmawiać normalnie, tylko się kłócimy, ale przecież mu tego nie powiem. Wzruszyłam jedynie ramionami, na co pokręcił głową i strzepnął popiół. -Wracajmy do środka.

***

GIŃCIE PRACE SEMESTRALNE!
"Magistrale płyty głownej - wygląd, przeznaczenie i zastosowanie" chujowo bardzo c:
Wybaczcie, że nie dodają szybko rozdziałów, ale naprawdę ciężko jest pisać jako Andy ._.'
Chyba wolę pisać w formie 3 osoby, a nie 1.
A wy jak sądzicie? W jakiej formie mam pisać?
^^

sobota, 16 sierpnia 2014

The Versatile Blogger Award


"Ja?! Tak?!"
Dokładnie tak samo zareagowałam, na wieść o The Versatile Blogger Award O_O
Po prostu masakra, nigdy nie sądziłam, że dostanę tę nominację...
No, ale przejdźmy do tego wszystkiego :D
PS. Czy ten Louis nie jest przeuroczy? ^w^

Co należy zrobić będąc nominowanym?

1. Podziękuj osobie, która cię nominowała!

Tą wspaniałą istotą, która poprawiła mi humor jest Nejl Czufa, kochanie dziękuję Ci bardzo!


2. Pokaż nagrodę Versatile Blogger Award na swoim blogu!

 Będzie jeszcze gdzieś tam →

3. Ujawnij 7 faktów o sobie!

♦ Nienawidzę swoich leków na opanowanie gniewu i zawsze zanim je wezmę to kogoś poważnie zranię słowami, albo najnormalniej w świecie coś w domu rozwalę.

Lubię grać w Makao, chociaż z każdą grą koledzy z klasy muszą mi tłumaczyć o co chodzi.

Moim ulubionym teledyskiem jest Escape The Fate - Ungrateful


Jestem typowym mangozjebem, ale naprawdę MANGO bo z anime mnie mniej łączy. ^^ Potrafię na nie wydać 80 ,- miesięcznie, a przy moich "zarobkach" to tragedia. xD

♦ Kocham chodzić w glanach, a nienawidzę legginsów, które dzisiaj założę do manufaktury. Fuck Logic.
 

♣ Nienawidzę z kimś rozmawiać przez telefon, bo wtedy nie mogę słuchać muzyki. Jestem uzależniona od słuchawek i rocka. \m/

Uwielbiam rysować, to mnie uspokaja. W całym domu walają się moje przybory do rysowania. Jednak i tak najczęściej używam ołówka i kredek akwarelowych. Nie pogardzę też rysowaniem myszką na komputerze. =^3^=

 4. Nominuj 7 lub więcej blogów!

- Last Hope Fanfiction 
- Katie & Zoey
- Forever Young
- My New Life
I need your love to guide me back home.
- Logout 
- Chłopak z piekarni


Nawet z tymi 7 miałam problem, ale jakoś dało radę. :D
Jeszcze raz bardzo dziękuję! <3

środa, 13 sierpnia 2014

1.



                Siedziałam na krześle niecierpliwiąc się powoli. Pielęgniarka Allison Grant, spóźniała się już dobre dwadzieścia minut, kiedy skserowanie papierów miało jej zająć jedynie trzy sekundy. Mama spokojnie czekała na fotelu, kiedy ja zaczęłam się wiercić i przygryzać wargę ze zdenerwowania. Bo, Matko Święta, ile można czekać na dokumenty, skoro ksero jest dwoje drzwi dalej?
-Dy, uspokój się.  – zaczęła matka – Pani zaraz przyjdzie.
                Kilka siwych włosów wśród ogólnej czerni było wplątanych w ciasnego koka przy samej szyi. Ta fryzura dawała mojej rodzicielce jeszcze bardziej surowy wygląd uwzględniając także prosty, lekko zakrzywiony nos, wąskie usta i spracowaną, zmęczoną twarz. Każdy normalny człowiek, z krztą dobroci i współczucia bez wahania by stwierdził, że tak kobieta w życiu wiele przeszła. I wcale by się nie mylili. Niestety ja nie zaliczam się ani do jednych, ani do drugich i nie mam do niej szacunku.
Niewdzięczna? Możliwe. Rozpuszczona? Na pewno nie. Wyrachowana? Raczej tak..
                Zaczesałam kilka kosmyków czerwonych włosów za ucho i podkuliłam do siebie kolano, wygodniej siadając na drewnianym, twardym jak diabli krześle. Do pomieszczenia weszła panna Grant, automatycznie przybierając przepraszającą minę.
-Proszę wybaczyć, że tak długo to trwało. Były małe komplikacje.- wymruczała pod nosem i usiadła na jednym z dwóch krzeseł  naprzeciw nas. – Doktor aktualnie przeprowadza terapię i wstąpi do pań za kilka minut. Mogę zaproponować kawę lub herbatę.
-Dziękujemy obejdzie się.- mama mocniej ścisnęła pasek od czarnej, skórzanej torebki. Też już się niecierpliwiła, jednak nie dała tego po sobie poznać. Ta jej postawa doprowadza mnie do szału.
Oparłam głowę o oparcie krzesła i wyciągnęłam z kieszeni telefon.  Zanim łaskawy doktorek ruszy swój tyłek tutaj na pewno trochę minie, więc przynajmniej sobie w coś pogram. Padło na Raymana, zresztą jak zwykle. 




                Drzwi otworzyły się z lekkim skrzypnięciem. Automatycznie przeniosłam wzrok na mężczyznę ubranego w czarne, niezbyt obcisłe rurki i lekki nieco przyduży podkoszulek z logo „The Rolling Stones”.  Wyglądał na maks 24 lata, co oznaczało że musi być jednym z pacjentów.
-Doktorze Tomlinson.- matka wstała i podeszła do szatyna. – Miło znów pana widzieć.
Co. Co. Co. Co? Doktorze? Ten gościu, który wygląda na naprawdę młodego faceta jest tym wykwalifikowanym doktorem? Poważnie?
-Panią również, pani Rowlands.  Jak zwykle wygląda pani pięknie.- parsknęłam cicho, zwracając tym samym na siebie jego uwagę. Pierwsza cecha: Kobieciarz. – Ty musisz być Andy. Twoja mama wiele mi o tobie opowiadała.
-Oh, nie wątpię.-  stanęłam obok matki i wymieniłam z nim uścisk dłoni. Miał długie palce i ciepłą rękę.
-Allison, będzie się tobą zajmować po za terapiami. – wskazał na miejsca siedzące, na których po chwili cała nasza czwórka się znalazła.
-Znaczy, że będzie podawać mi prochy?- spytałam wkładając ręce do kieszeni jeansów.  Mężczyzna  spojrzał na mnie spod ściągniętych brwi.
-O ile jakiekolwiek dostaniesz, Andy. Jej zadaniem będą dokładne oględziny twojego ciała przed każdą kąpielą. Chyba sama wiesz dlaczego.- znaczy, że mam przed nią paradować nago?
-Nawet kusząca propozycja, ale ta kobieta w ogóle mnie nie pociąga.- mruknęłam pod nosem i podwinęłam rękaw bluzy.
-Andy!- skarciła mnie szybko matka i uderzyła pod biurkiem w udo. Syknęłam lekko, nie mogłaś w drugie? Wyłapałam wzrokiem jak doktorek ukrywa lekki uśmieszek, przynajmniej humor mamy podobny.  Szatyn przesunął w naszą stronę dwie kartki. Obie były formularzem. Złapałam jedną i zaczęłam dokładnie czytać każdy punkt regulaminu. Moje brwi powędrowały w dół, bo zaczęłam się skupiać na czarnych literkach.
- Pacjenci zobowiązani są stawiać się co rano, jaki i wieczorem na zbiórkę.- Jak w wojsku. – Każdy pacjent ma przydzieloną pielęgniarkę, do której należy się odnosić z szacunkiem. – Tak, jasne. –Pacjenci mają obowiązek pojawiać się punktualnie na przydzielonych terapiach. –Jeśli nie zaśpię, nie ma problemu. – Od godziny siedemnastej do dwudziestej pacjenci pomagają w placówce. Dobra, co to ma być? Myślałam, że to szpital a nie baza wojskowa.  –rzuciłam papier na stół i opierając dłoń na nim wstałam szybko. Matka skarciła mnie niemo, blondyna uniosła brew, a doktorek splótł przed sobą palce i oparł na nich swoją głowę.
-Już wiem, co miała pani na myśli mówiąc, że ta dziewczyna nie panuje nad emocjami, pani Rowlands.  Posłuchaj mnie, moja droga. Jesteś tu aby się wyleczyć z twoich wszystkich przypadłości, ale i nauczyć się dyscypliny, której najwyraźniej nauczona nie jesteś.- Brawo. Nawet bym wzięła to sobie, do serca gdyby nie to, że właśnie skarciłeś nieumyślnie moją matkę. Uśmiechnęłam się szeroko i wyciągnęłam długopis z jego kitla. Szybko naskrobałam tam swoją pierwszą literę imienia i całe nazwisko. – Nie przeczytasz reszty?
-A co by to zmieniło, doktorku? Tak czy siak będę musiała tu zostać, niezależnie od waszych regulaminów.




                Bez słowa pożegnania, mama opuściła placówkę, zostawiając mnie w rzeźni dla wariatów. Szliśmy z doktorkiem zielonym, dość szerokim korytarzem. Podobno zielony uspokaja, ciekawe czy to prawda. We mnie na przykład, aktualnie dominowała ciekawość i irytacja, a nie spokój i hart ducha. Minęliśmy recepcję, której strzegł cerber. Żartuję. Za ladą siedziała otyła kobieta, na oko koło czterdziestki. Na jej oczach widniały nierówne kreski zrobione eyelinerem i trochę skruszonego tuszu, usta miała krwistoczerwone co nijak pasowało do jej fioletowej, obcisłej koszuli i legginsów. Miałam wrażenie, że widzę hipopotama w o wiele za małych stringach, a nie strudzoną pracą kobietę. Czujecie ten sarkazm? Idąc parę kroków za Tomlinsonem miałam dobry widok na jego umięśnione barki. Przez jedno ramię miał przewieszony biały materiał, chyba nie lubił go nosić. Spod długich rękawów jego bluzki widniało kilka tatuaży, uśmiechnęłam się lekko na ich widok. Ciekawe czy kiedyś będę mogła zobaczyć wszystkie, nawet te najlepiej ukryte.  Moje spojrzenie wylądowało nieco niżej, lądując na kształtnych pośladkach doktora. Oblizałam górną wargę zahaczając o smileya, tkwiącego w moim wędzidełku. O ile dobrze pamiętam to był szósty kolczyk jaki zrobiłam.
-Więc, masz dziewiętnaście lat?- spytał, nawet się nie odwracając i spoglądając na zegarek tkwiący na lewym nadgarstku.
-Wszystko masz w papierach.- odpowiedziałam zbywająco.




                Siedemdziesiąt siedem. Dokładnie taki miał numer mój pokój. Jeśli dobrze pamiętam z lekcji religii, na których bywałam naprawdę rzadko bo e-pet i obrzydliwy hamburger w szkolnym sklepiku były ważniejsze, ta liczba oznaczała nieskończoność. Szatyn pchnął drzwi i przepuścił mnie pierwszą. Ściany były utrzymane w  morskim kolorze, a wszystkie meble były białe.  Pościel w czarną zebrę, szczerze mówiąc poczułam się jak w pokoju koleżanki, a nie psychiatryku dla małolatów.
-Możesz go urządzić, jak tylko ci się podoba.- rzuciłam swoją sportową torbę, w której miałam  większość swoich rzeczy na łóżko, a sama opadłam na obrotowe krzesło. Zgadnijcie jakiego koloru. –Oprócz generalnych remontów.- dodał, a ja spojrzałam na niego spod uniesionych brwi i obdarzyłam go cwanym uśmieszkiem.
-Dzięki za ostrzeżenie. Bo wiesz, właśnie miałam dzwonić po ekipę budowlaną.- mruknęłam i zakręciłam się wokół własnej i krzesełkowej osi.
-Chcesz spać, czy porozmawiać?- spytał, a ja lekko przygryzłam wargę i zwęziłam brwi, zastanawiając się nad odpowiedzią. Zasnąć, nie zasnę, bo nie potrafię w pierwszą noc spać spokojnie w nowym miejscu, ale gdybym to powiedziała zostałabym sama. Z drugiej jednak strony jeśli by został mogłabym trochę się dowiedzieć o placówce. Więcej niż z ich oficjalnej strony internetowej. Przeniosłam się na, o dziwo, wygodne łóżko siadając po turecku.
-Pytanie za pytanie.- zaproponowałam, na co skinął głową i usiadł na moim wcześniejszym miejscu. – Zaczynaj. – Nie trzeba było go długo zachęcać, bo od razu przeszedł do konkretów.
-Wiesz dlaczego tu wylądowałaś?- odpowiedź nadeszła automatycznie.
-Oczywiście, że wiem. Próba samobójcza, nadpobudliwość, nerwowość i „depresja”.- przy ostatnim słowie zrobiłam cudzysłów w powietrzu. Nie miałam jej, gdybym miała nic by ze mnie nie wyciągnął, czułabym się zagubiona i niepewna. A tak nie było.  Już otwierał usta, żeby zadać kolejne pytanie, ale przerwałam mu machając oskarżycielsko palcem –E, e. Moja kolej. Jak długo tu pracujesz?
-Dwa lata.- oparł łokcie o swoje kolana, a głowę na zwiniętych w pięści dłoniach. Kiwnęłam głową, pokazując że załapałam.  – Ile masz tatuaży? – jeśli trzymałabym teraz szklankę w dłoni, to szybko znalazłaby się na podłodze. Co to ma kurka do rzeczy?
-Dziewięć.  Tyle, że zajmują naprawdę dużo miejsca. Żebyś widział moją matkę, gdy przyszłam z konturami tego.- uniosłam w górę prawą dłoń i pokazałam węża, wijącego się od mojego ramienia aż do dłoni, gdzie na kciuku i palcu wskazującym widniały jego rozwarte lub zamknięty szczęki. Wszystko zależało od ułożenia ręki.
-Chyba rzeczywiście chciałbym to zobaczyć. Twoja matka wydaje się bardzo odpowiedzialną i poważną osobą.- kiwnęłam twierdząco. Była taka, dokładnie ją opisał w dwóch słowach.
-Czasami jest też cholernie wkurwiająca.- oparłam się plecami o chłodną ścianę i zakładam ręce pod głowę.
-Czemu tak uważasz?- uśmiechnęłam się zwycięsko.
-Wiesz, że właśnie zmarnowałeś swoje pytanie?

•○•○•

Witam w odmienionym Psychopathic Love!
Zaplanowanie tego na nowo, na prawdę długo mi zajęło, ale uważam że teraźniejsze PL bardziej wam się spodoba. Jestem tego wręcz pewna, ale to zależy od was.
Przepraszam za dziecinną, Dy. Jednak ona właśnie taka ma być. To rozwydrzony bachor, który popada w kłopoty na każdym kroku i z niczym się nie liczy.
Nie będę określać ile ma się pojawić komentarzy, żeby dodać next bo mimo prawie 9k wyświtleń i 11 obserwatorów podejrzewam, że komentarzy będzie max 5.

Przepraszam was bardzo, że musieliście tak długo czekać. Jednak się doczekaliście. 
Nie jestem dobra w obietnicach i zamiast obiecanego oneshota wstawiam wam rozdział. Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie.

Bardzo Was kocham i buziaczki dla wszystkich.
xoxo

piątek, 1 sierpnia 2014

Libstar Award, 8000+ i FABUŁA...

Zajmijmy się najpierw nominacjami a potem, no... wiadomo. ^^'



Czyli tak, dziękuję Najli Czufa z Guardian Angel i Śmierdzącemy Leniowi z Warrior !


„Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”

Pytania od Najl

1. Jakiego gatunku muzycznego głównie słuchasz ?

Power metal i Hard Rock. ^^

2. Jakie było pierwsze opowiadanie, które przeczytałaś ?

Nie pamiętam... Wiem, że nie było jakoś szczególnie dobre, ale zafascynowało mnie 1D. Powiedzmy..

3. Kto jest twoim ulubieńcem z One Direction ?

No jak to kto.. Louis. 8D

4. Od kiedy jesteś Directioner ?

Kolejny raz mówię, nie jestem Directioner. :D

5. Grasz na jakimś instrumencie ?

Gitara, ale to tylko tak mniej więcej. No i jeszcze na nerwach mojemu psychiatrze. <3

6. W jakim gatunku opowiadań gustujesz ?

Głupio to zabrzmi, ale kocham komedie romantyczne i te romanse typu "zły chłopak" i "dobra dziewczyna", a najlepiej gdy oba gatunki maja smutne zakończenia.
Tak.. jestem fanką SAD END. xD

7. Jesteś ES czy LS ?

Nie shippuję nikogo. ^^

8. Czego się najbardziej boisz ?

Samotności. Z pająkami i ciemnością już ser poradziłam. :D

9. Gdybyś miała wybrać jakąś super moc jaką byś wybrała ?

Manipulacja myślami i wyobraźnią! Możesz manipulować kimś tak, że sam się wyniszczy. Zajebiste to jest. :D

10. Wiesz w takie istoty jaki duchy czy anioły lub tym podobne ?

Kiedyś tak, teraz już niezbyt. Chyba, że obejrzę jakiś mocny horror typu Hostel albo Evil Dead.

11. Wolisz pepsi czy cole ?

Nie piję tego typu rzeczy. ^^


Pytania od Śmierdzącego Lenia


1. Do której klasy teraz pójdziesz?

2 technikum :3

2. Ulubieniec z 1D?

Louis... xD

3. Masz tt?

Nie, bo bym go zlała... :c

4. Od kiedy piszesz bloga?

Od kwietnia, chyba, a mamy dopiero 8 rozdziałów...

5. Opisz siebie w 4 słowach?

Leń, Zrzęda, Anemik i Filmoholik.

6. Gdybyś posiadała wechikuł czasu gdzie i kiedy przeniosłabyś się w pierwszej kolejności?

Do PRLu :3

7. Twój ulubiony kolor to?

Bordowy i Limonkowy. Oba są na pierwszym miejscu.

8. Jak masz na imię?

Imienia nie podam, ale mówią na mnie Tośka, co nie znaczy że mam na imię Antonina. ^^
 
9. Cechy wymarzonego chłopaka?

Nie moze być porywczy, wkurzać się dosłownie na WSZYSTKO i zazdrosny o przyjaciół. Chyba tyle.
 
10. Do jakich fandomów należysz?

Potterhead

11. Czego nie lubisz w ludziach?

Nienawidzę ludzi nieśmiałych do granic możliwości. 
Po prostu, no nie! Tak mnie tacy ludzie wkurzają, ze masakra...


Nie nominuję bo kogo miałam nominować już wcześniej to zrobiłam... ^^"

PONAD 8000 WYŚWIETLEŃ, POPIERNICZYŁO WAS?
Dziękuję wam bardzo! <3


Teraz to na co wszyscy czekają. Sprawa fabuły.


Zeszytu nie ma w całym domu. Prawdopodobnie zostawiłam go gdzieś, gdy jechałam do kumpla, ale tam też go nie ma. Co znaczy, że wszystko trzeba pisać od nowa.

Pierwszy rozdział mam już w połowie, co jest naprawdę dość sporym sukcesem jak na mnie w wakacje.

Udoskonaliłam wszystkie postacie. Od Andy do Daniela włącznie. Postaram się także pisać nie tylko romansidło, ale i przerywniki takie jak wolny dzień od terapii i doktorka. Coś takiego.

Postaram się napisać oneschot,  który mam nadzieję starczy wam do mojego porotu z gór, gdzie właśnie tam zajmę się kończeniem wszystkich 8 rozdziałów.

Ostrzegam, że zmiany w fabule mogą być mega drastyczne.

Dziękuję, że wytrzymujecie to wszystko mam nadzieję, że zarówno wy jak i ja dotrwamy do końca pierwszej części Psychopathic Love. Tak więc dozobaczenia.

Kocham Was, 
Dru.

poniedziałek, 14 lipca 2014

Porozmawiajmy.

Najlepiej zrobię, gdy zacznę od początku i wam wszystko wyjaśnię...

  • Z blogiem Psychopathic Love, pojawił się malutki problem. Zgubiłam zeszyt z całą fabułą i opisami rozdziałów.
  • Co za tym idzie rozdział nie pojawi się jeśli go nie znajdę, bo moja pamięć nie jest zbyt dobra i nie pamiętam co miało być w następnej Terapii. Przypominam sobie tylko tyle, że to jeszcze nie czas na randkę Księżniczki i Doktorka. D:
  • Gdy stanie się rzecz najgorsza, czyli nie znajdę zeszytu, będę musiała napisać całą fabułę od nowa. 
  • Jeśli nie znajdę swojego zeszytu do urlopu mojego ojczyma 25 lipca, blog będzie zawieszony i będzie czekał na nową fabułę. Znaczy, mniej więcej będzie na pewno chodzić o to samo.
  • Jak będę miała minimalnie sześć następnych rozdziałów (w przypadku znalezienia zeszytu) albo sześć pierwszych (w przypadku wymyślania fabuły) zacznę je wstawiać, tak żebyście miały co czytać gdy mnie nie będzie.
  • Przez najbliższe dni może mnie naprawdę często nie być na moich blogach. Mam do załatwienia opowiadanie z kuzynką o Harrym Potterze, szablon i po prostu wszystko jego dotyczące.
  • Jeśli macie do mnie jakieś skargi albo pytania, ewentualnie chcecie ze mną tak na luzie pogadać zapraszam na GG -> 25449611. Nie gryzę i chętnie z wami pogadam. Mimo wszystko lubię mieć dobry kontakt z czytelnikami.
  • Chętnie się dowiem jaka według was jest postać Andy, więc piszcie tam na dole. ↓↓↓
  • Na TCA, też będzie zastój. Bo mam strasznie dużo na głowie, ale spokojnie tutaj jestem rozdział do przodu.


To w sumie tyle, więc piszcie mi na dole wszystkie zażalenia, albo co tam chcecie.
Lecę szukać zeszytu, do zobaczenia.



sobota, 5 lipca 2014

Terapia Ósma

            

           Oglądałam miasto przez szybę autobusu. Na zewnątrz padał deszcz, było zimno, ponuro. Zupełnie jak ja dzisiaj. Powinnam skakać z radości i nacieszyć się warunkowym zwolnieniem. Jednak, gdy tylko o tym pomyślę robi mi się niedobrze. Czegoś mi brakuje, a powrót do domu mi tego nie ułatwia. 


-Nie rób nic głupiego.
-Postaram się.
-Nie, Di. Obiecaj, że wrócisz, że nie dasz się zabić.
-Przesadzasz, ale okej. Obiecuję.

         Naciągnęłam na głowę kaptur. Wyglądałam żałośnie. Czarne rurki, które od połowy łydek były przykryte czarnymi, solidnymi glanami, były nie wyprasowane. Pod za dużą bluzą ukrywała się zielona koszula w kratę. Spojrzałam na niebo, deszcz nie zamierzał ustępować. Pociągnęłam nosem i ruszyłam przed siebie.


       Mijałam wiele budynków. Od bloków, przez domy jednorodzinne, bliźniaki, aż po garaże i sklepy monopolowe. Zdecydowanie ta dzielnica nie była tą, gdzie rodzice robili wycieczki ze swoimi dziećmi. Tu było zbyt… niebezpiecznie. Stanęłam przed drewnianymi drzwiami i wzięłam do ręki złotą kołatkę. Przekręciłam głowę w lewo i głośno wypuściłam powietrze. 

            W klubie było wystarczająco gorąco i podniecająco, by wyjść z pierwszym lepszym gościem do drzwi z trójkątem i robić wszystko na co masz ochotę. Mógłby to być seksowny barman, cudownie umięśniony DJ, albo nawet jakiś ohydny spaślak. Gdy jesteś na haju nie zauważasz, gdzie, kiedy, z kim i jak. Robisz to bo tego potrzebujesz. Tak było z długonogą blondynką, o uwodzicielskim spojrzeniu. Wzięła do ręki pierwszą, lepszą tequilę i wypiła całą jej zawartość do dna. Już dawno zapomniała o swojej przyjaciółce, która wraz z chłopakiem wróciła do domu. Szła tam gdzie jej upity umysł ją kierował. Spojrzała na szatyna o przepięknych bursztynowych oczach. Wskazała głową pomieszczenie, w którym znajdowało się siedem kabin. Szybko ją dogonił i przykleił do jej ust. Wymieniali pocałunki tylko dla zasady. To wcale nie to było ich celem. Otworzył jedną z kabin i wepchnął tam naćpaną dziewczynę. Spojrzała w jego oczy, po czym się przedstawiła:
-Jestem…
 

                    -Andy?- uśmiechnęłam się delikatnie, by po chwili trwać w silnych ramionach Daniela. Chłopak jak zwykle pachniał dymem nikotynowym. Po chwili puścił mnie i weszliśmy do środka. Rzuciłam plecak w kąt, obok legowiska Barry’ego. Brązowooki zaczął rozpinać moją bluzę, by po chwili zawiesić ją na drzwiach od kuchni. Zrzuciłam buty i weszłam do kremowego salonu. Usiadłam na beżowej kanapie, a nogi umiejscowiłam na szklanym blacie stołu.
-Trafiłam do wariatkowa.- mruknęłam cicho, ale nie dość by chłopak nie dosłyszał. Wszedł do pomieszczenia trzymając litrową wódkę i dwa kieliszki do wina.
-Obiło mi się o uszy, kochanie.- odpowiedział i usiadł obok, odwracając się bardziej w moją stronę. Parsknęłam i zabrałam od niego butelkę. Trzasnęłam w jej spód.
-Mama? Zayn?- w szklanych naczyniach pojawiła się, przeźroczysta ciecz. Wzięłam oba do rąk z czego jedną podałam Danielowi.
-Justine.- świetnie. Teraz nawet panna dziwka wie, że trafiłam do świrolandu. Coraz lepiej. Przytaknęłam i upiłam połowę kieliszka.  – No proszę, nadal potrafisz wypić.
-Takich rzeczy, się nie zapomina.
-No dobra, po co przyszłaś?
-Po pierwsze musisz mnie przenocować, a po drugie mam odrosty. Proponujesz coś?- zaczął się śmiać, gdzie ja jedynie uniosłam lewy kącik ust ku górze.
-Może naturalność?- kopnęłam go w udo, bardzo blisko krocza.
-Przeterminowane.


                    Uroki tego miasta to zdecydowanie ciągły deszcz. Było chłodno i wcale się nie dziwię. Jaka atmosfera mogłaby być na cmentarzu? Skręciłam w trzecią uliczkę w prawo, od głównego wejścia. Następnie pierwsza w lewo. Teraz wystarczyło już tylko parę kroków. Stanęłam przed granitowym nagrobkiem. Tak jak myślałam. Nikt tu nie przychodził, a od mojej ostatniej wizyty trochę minęło.
-Przepraszam, że jestem dopiero teraz.- powiedziałam cicho i uśmiechnęłam się. Dziewczyna ze zdjęcia miała mocno wygięte usta. Uśmiech od ucha do ucha. Zdecydowanie można było tak powiedzieć. Wyrwałam kilka chwastów rosnących spod kamienia. – Kiedyś przyjdę i posprzątam u ciebie, księżniczko. Zabawne. Wiesz, że teraz mnie tak nazywają? Tylko, nie tutaj. Nie u mnie. Trafiłam do psychiatryka, ale stawiam, że widzisz wszystko z góry. Myślą, że trafiłaś do piekła, ale ty byłaś za dobrą osobą na to, Evelyn.  Nadal pamiętam słowa Umbrelli, wiesz?


When the sun shines, we'll shine together      Kiedy słońce świeci, my świecimy razem
Told you I'll be here forever                           Powiedziałam Ci, że będę tu na zawsze
Said I'll always be a friend                             Powiedziałam, że zawsze będę twoim przyjacielem
Took an oath I'ma stick it out till the end       Złożyłam przysięgę i wytrwam w niej do końca
Now that it's raining more than ever              Teraz kiedy pada bardziej niż zwykle
Know that we'll still have each other              Wiedz, że zawsze będziemy mieli siebie

        Starłam z policzka samotną łzę i wypuściłam z płuc powietrze. Dosyć opłakiwania, najwyższy czas się ogarnąć. Miałam tyle rzeczy do zrobienia, a utknęłam na cmentarzu razem ze zmarłą przyjaciółką. Bardzo ciekawie. Skierowałam się do wyjścia, by następnie udać się do sklepu odzieżowego. Moja szafa bardzo lubi być karmiona co rusz nowymi ubraniami. A, że zostało mi trochę pieniędzy postanowiłam je wydać na ciuchy.

        Wyjęłam z kieszeni telefon i szybko wyskrobałam sms'a.

"Ty, ja i spotkanie poza szpitalem. Jakoś się wyrwiesz, doktorku.
Czekam o 17 pod swoim domem. 
Andy xx"