poniedziałek, 14 lipca 2014

Porozmawiajmy.

Najlepiej zrobię, gdy zacznę od początku i wam wszystko wyjaśnię...

  • Z blogiem Psychopathic Love, pojawił się malutki problem. Zgubiłam zeszyt z całą fabułą i opisami rozdziałów.
  • Co za tym idzie rozdział nie pojawi się jeśli go nie znajdę, bo moja pamięć nie jest zbyt dobra i nie pamiętam co miało być w następnej Terapii. Przypominam sobie tylko tyle, że to jeszcze nie czas na randkę Księżniczki i Doktorka. D:
  • Gdy stanie się rzecz najgorsza, czyli nie znajdę zeszytu, będę musiała napisać całą fabułę od nowa. 
  • Jeśli nie znajdę swojego zeszytu do urlopu mojego ojczyma 25 lipca, blog będzie zawieszony i będzie czekał na nową fabułę. Znaczy, mniej więcej będzie na pewno chodzić o to samo.
  • Jak będę miała minimalnie sześć następnych rozdziałów (w przypadku znalezienia zeszytu) albo sześć pierwszych (w przypadku wymyślania fabuły) zacznę je wstawiać, tak żebyście miały co czytać gdy mnie nie będzie.
  • Przez najbliższe dni może mnie naprawdę często nie być na moich blogach. Mam do załatwienia opowiadanie z kuzynką o Harrym Potterze, szablon i po prostu wszystko jego dotyczące.
  • Jeśli macie do mnie jakieś skargi albo pytania, ewentualnie chcecie ze mną tak na luzie pogadać zapraszam na GG -> 25449611. Nie gryzę i chętnie z wami pogadam. Mimo wszystko lubię mieć dobry kontakt z czytelnikami.
  • Chętnie się dowiem jaka według was jest postać Andy, więc piszcie tam na dole. ↓↓↓
  • Na TCA, też będzie zastój. Bo mam strasznie dużo na głowie, ale spokojnie tutaj jestem rozdział do przodu.


To w sumie tyle, więc piszcie mi na dole wszystkie zażalenia, albo co tam chcecie.
Lecę szukać zeszytu, do zobaczenia.



sobota, 5 lipca 2014

Terapia Ósma

            

           Oglądałam miasto przez szybę autobusu. Na zewnątrz padał deszcz, było zimno, ponuro. Zupełnie jak ja dzisiaj. Powinnam skakać z radości i nacieszyć się warunkowym zwolnieniem. Jednak, gdy tylko o tym pomyślę robi mi się niedobrze. Czegoś mi brakuje, a powrót do domu mi tego nie ułatwia. 


-Nie rób nic głupiego.
-Postaram się.
-Nie, Di. Obiecaj, że wrócisz, że nie dasz się zabić.
-Przesadzasz, ale okej. Obiecuję.

         Naciągnęłam na głowę kaptur. Wyglądałam żałośnie. Czarne rurki, które od połowy łydek były przykryte czarnymi, solidnymi glanami, były nie wyprasowane. Pod za dużą bluzą ukrywała się zielona koszula w kratę. Spojrzałam na niebo, deszcz nie zamierzał ustępować. Pociągnęłam nosem i ruszyłam przed siebie.


       Mijałam wiele budynków. Od bloków, przez domy jednorodzinne, bliźniaki, aż po garaże i sklepy monopolowe. Zdecydowanie ta dzielnica nie była tą, gdzie rodzice robili wycieczki ze swoimi dziećmi. Tu było zbyt… niebezpiecznie. Stanęłam przed drewnianymi drzwiami i wzięłam do ręki złotą kołatkę. Przekręciłam głowę w lewo i głośno wypuściłam powietrze. 

            W klubie było wystarczająco gorąco i podniecająco, by wyjść z pierwszym lepszym gościem do drzwi z trójkątem i robić wszystko na co masz ochotę. Mógłby to być seksowny barman, cudownie umięśniony DJ, albo nawet jakiś ohydny spaślak. Gdy jesteś na haju nie zauważasz, gdzie, kiedy, z kim i jak. Robisz to bo tego potrzebujesz. Tak było z długonogą blondynką, o uwodzicielskim spojrzeniu. Wzięła do ręki pierwszą, lepszą tequilę i wypiła całą jej zawartość do dna. Już dawno zapomniała o swojej przyjaciółce, która wraz z chłopakiem wróciła do domu. Szła tam gdzie jej upity umysł ją kierował. Spojrzała na szatyna o przepięknych bursztynowych oczach. Wskazała głową pomieszczenie, w którym znajdowało się siedem kabin. Szybko ją dogonił i przykleił do jej ust. Wymieniali pocałunki tylko dla zasady. To wcale nie to było ich celem. Otworzył jedną z kabin i wepchnął tam naćpaną dziewczynę. Spojrzała w jego oczy, po czym się przedstawiła:
-Jestem…
 

                    -Andy?- uśmiechnęłam się delikatnie, by po chwili trwać w silnych ramionach Daniela. Chłopak jak zwykle pachniał dymem nikotynowym. Po chwili puścił mnie i weszliśmy do środka. Rzuciłam plecak w kąt, obok legowiska Barry’ego. Brązowooki zaczął rozpinać moją bluzę, by po chwili zawiesić ją na drzwiach od kuchni. Zrzuciłam buty i weszłam do kremowego salonu. Usiadłam na beżowej kanapie, a nogi umiejscowiłam na szklanym blacie stołu.
-Trafiłam do wariatkowa.- mruknęłam cicho, ale nie dość by chłopak nie dosłyszał. Wszedł do pomieszczenia trzymając litrową wódkę i dwa kieliszki do wina.
-Obiło mi się o uszy, kochanie.- odpowiedział i usiadł obok, odwracając się bardziej w moją stronę. Parsknęłam i zabrałam od niego butelkę. Trzasnęłam w jej spód.
-Mama? Zayn?- w szklanych naczyniach pojawiła się, przeźroczysta ciecz. Wzięłam oba do rąk z czego jedną podałam Danielowi.
-Justine.- świetnie. Teraz nawet panna dziwka wie, że trafiłam do świrolandu. Coraz lepiej. Przytaknęłam i upiłam połowę kieliszka.  – No proszę, nadal potrafisz wypić.
-Takich rzeczy, się nie zapomina.
-No dobra, po co przyszłaś?
-Po pierwsze musisz mnie przenocować, a po drugie mam odrosty. Proponujesz coś?- zaczął się śmiać, gdzie ja jedynie uniosłam lewy kącik ust ku górze.
-Może naturalność?- kopnęłam go w udo, bardzo blisko krocza.
-Przeterminowane.


                    Uroki tego miasta to zdecydowanie ciągły deszcz. Było chłodno i wcale się nie dziwię. Jaka atmosfera mogłaby być na cmentarzu? Skręciłam w trzecią uliczkę w prawo, od głównego wejścia. Następnie pierwsza w lewo. Teraz wystarczyło już tylko parę kroków. Stanęłam przed granitowym nagrobkiem. Tak jak myślałam. Nikt tu nie przychodził, a od mojej ostatniej wizyty trochę minęło.
-Przepraszam, że jestem dopiero teraz.- powiedziałam cicho i uśmiechnęłam się. Dziewczyna ze zdjęcia miała mocno wygięte usta. Uśmiech od ucha do ucha. Zdecydowanie można było tak powiedzieć. Wyrwałam kilka chwastów rosnących spod kamienia. – Kiedyś przyjdę i posprzątam u ciebie, księżniczko. Zabawne. Wiesz, że teraz mnie tak nazywają? Tylko, nie tutaj. Nie u mnie. Trafiłam do psychiatryka, ale stawiam, że widzisz wszystko z góry. Myślą, że trafiłaś do piekła, ale ty byłaś za dobrą osobą na to, Evelyn.  Nadal pamiętam słowa Umbrelli, wiesz?


When the sun shines, we'll shine together      Kiedy słońce świeci, my świecimy razem
Told you I'll be here forever                           Powiedziałam Ci, że będę tu na zawsze
Said I'll always be a friend                             Powiedziałam, że zawsze będę twoim przyjacielem
Took an oath I'ma stick it out till the end       Złożyłam przysięgę i wytrwam w niej do końca
Now that it's raining more than ever              Teraz kiedy pada bardziej niż zwykle
Know that we'll still have each other              Wiedz, że zawsze będziemy mieli siebie

        Starłam z policzka samotną łzę i wypuściłam z płuc powietrze. Dosyć opłakiwania, najwyższy czas się ogarnąć. Miałam tyle rzeczy do zrobienia, a utknęłam na cmentarzu razem ze zmarłą przyjaciółką. Bardzo ciekawie. Skierowałam się do wyjścia, by następnie udać się do sklepu odzieżowego. Moja szafa bardzo lubi być karmiona co rusz nowymi ubraniami. A, że zostało mi trochę pieniędzy postanowiłam je wydać na ciuchy.

        Wyjęłam z kieszeni telefon i szybko wyskrobałam sms'a.

"Ty, ja i spotkanie poza szpitalem. Jakoś się wyrwiesz, doktorku.
Czekam o 17 pod swoim domem. 
Andy xx"