sobota, 12 kwietnia 2014

Terapia Druga



                Najgorsza rzecz o szóstej rano? Dźwięk przeklętego budzika.  Zwłaszcza jeśli masz ustawione ‘Wrecking Ball’.  Podobno jeśli ustawisz na dźwięk pobudki swoją znienawidzoną piosenkę szybciej wstaniesz żeby ją wyłączyć. W moim przypadku działało to  bezbłędnie. Szybko zwlokłam się z łóżka i wyłączyłam telefon.  W moich uszach wręcz dzwoniła piękna cisza. Westchnęłam  i  przetarłam ręką oko. Podeszłam do swojej walizki i wywaliłam z niej wszystkie rzeczy. Nie lubiłam porządku i jeśli był gdzieś, gdzie miałam przebywać szybko musiał się tam pojawić syf. Wzięłam do ręki czarne majtki i stanik w białe kropki. Groszki są sexy. Zaśmiałam się z własnej głupoty i weszłam do drzwi obok  biurka. Najwyraźniej jestem jedną z tych osób, które zasługiwały na własną łazienkę. Z tego co wyczytałam w Internecie takich pokoi było tylko sześć i w jednym z nich znajdowały się kamery. Raczej nie w moim, chyba że jakoś cholernie dobrze ukryte.  Rzuciłam bielizną na blat z umywalką i szybko ściągnęłam z siebie czarną koszulkę z logiem Guns’n’Roses i paskowane gacie, robiące za piżamkę. Otworzyłam drzwi od kabiny i puściłam zimną wodę.  Stopą zatkałam wylot w ten sposób sprawiając, że woda w basenie zaczęła się podnosić. Weszłam do środka i zamknęłam się. Chwyciłam do ręki truskawkowy żel pod prysznic i niechętnie przeczytałam jaki ma zapach. Nienawidziłam truskawek i wszystkiego co z nimi związane. Wylałam trochę jego zawartości na rękę i zaczęłam rozprowadzać  substancję po swoim ciele.   Nie zmywając z siebie piany wzięłam jakiś produkt do twarzy i ją umyłam.  Tutaj szybko przemyłam jedynie oczy, aby móc patrzeć na to co robię, a nie wściekać się na pieczenie.  Wlazłam pod strumień zimnej wody i jęknęłam czując jak po całym ciele przechodzi przyjemny i lodowaty dreszcz.  Następnie na moich włosach znalazł się szampon o zapachu mięty.  Przynajmniej ta woń była przyjemna.  Rozprowadziłam chemikalia po krwiście czerwonych końcówkach i spłukałam z siebie już wszystko. Odetkałam wylot i zakręciłam wodę.  Chwyciłam dwa ręczniki. Jednym się wytarłam i owinęłam ciało. Wycisnęłam jako tako wodę z włosów i ukryłam je pod drugim materiałem. Wyszłam spod prysznica i podeszłam do umywalki.  Z szafki pod nią wyciągnęłam pomarańczową szczoteczkę w opakowaniu. Odpakowałam ją i nałożyłam miętową pastę. Dla ciekawskich, mogłam spokojnie myć zęby z kolczykiem w ustach. W sumie to nie była moja jedyna ozdoba.  Wsadziłam szczoteczkę do ust i zaczęłam szorować białe, równe ząbki od czasu do czasu wypluwając ślinę.  Wypłukałam przedmiot i schowałam tam gdzie był, po to by przepłukać usta wodą. 

                Wyszłam z niezbyt ciekawej czarno-białej łazienki już w bieliźnie i makijażem.  Podeszłam do porozwalanych ubrań i nogą zaczęłam przegrzebywać powstałą górkę. Sięgnęłam ciemnogranatowe spodnie w kratkę, czarne skarpetki i bluzkę z napisem „Gazerock is not dead” i ogromną czaszką z tyłu.  Podwinęłam rękawy do łokci i usiadłam na kupie ciuchów. Otworzyłam drugą kieszeń walizki i wyciągnęłam z niej pasek z ćwiekami w kształcie piramidek i szelki w czarno-białą szachownicę. Zapinając to wszystko na spodniach doszłam do biurka, na którym poprzedniego wieczoru zostawiłam swoją biżuterię.  W pierwszej kolejności włożyłam do tunelu ozdobę w kształcie czarnej spiralki.  Do prawego ucha, gdzie miałam zwykłą dziurkę kolczyk w kształcie napisu ‘LOVE’ w cholernie jaskrawym odcieniu różu. Na rękę wciągnęłam  cztery gumowe bransoletki, z jakimiś wypisanymi pierdołami.  Przeczesałam ręką włosy zostawiając je rozczochrane i rozpuszczone. Gotowa usiadłam na łóżku i  wzięłam do ręki telefon. Ósma czterdzieści. Tak, kto jak kto, ale ja potrafię się grzebać. Mając dwadzieścia minut wolnego postanowiłam pograć w Rayman’a.

Przyjazne pokonywanie pnączy przerwało mi pukanie do drzwi. Jak mogłam się domyślić był to nie kto inny jak Tomlinson.
-Proszę.- mruknęłam a do środka wszedł szatyn. Nie raczyłam nawet na niego spojrzeć nadal grając. Wszedł głębiej i omiótł wzrokiem pokój. Pokręcił lekko głową i zaśmiał się.

-Jesteś tu dopiero paręnaście godzin i już zdążyłaś zrobić taki burdel?- spytał, a ja wzruszyłam ramionami odpowiadając.
-Lepiej mieć burdel w pokoju, niż pokój w burdelu, doktorku. – w tym momencie zastopowałam grę i usiadłam na skraju łóżka.  – To co na początek wielodniowej znajomości?
Uśmiechnął się i podszedł w moją stronę potykając się o mojego vans’a. Ups.
-Najpierw zjesz śniadanie, a potem oprowadzę ci po ośrodku, żebyś w razie czego się nie zgubiła.- przytaknęłam i wstałam, chowając komórkę do kieszeni. Pewnie o osobnym pomieszczeniu do jedzenia mogłam sobie pomarzyć, ale przynajmniej mam osobną łazienkę. Wyszłam razem z lekarzem i podążyłam za nim do stołówki znów podziwiając jak cholernie zielone są tutaj korytarze. Całą drogę nie odezwał się do mnie słowem co równocześnie mi się podobało, ale i wkurzało.  Mógł chociaż spytać czy mi się tutaj spodobać, chociaż i tak każdy dobrze zna odpowiedź, która brzmiała nie. Gdy doszliśmy do szklanych drzwi przepuścił mnie w nich przodem a ja przeżyłam koszmar. To było gorsze niż w publicznym liceum.  Darcie się, rzucanie jedzeniem i totalny brak zachowania przy stole. Doktorek chyba zauważył moją niechęć do tego miejsca bo położył mi dłoń na ramieniu.
-Spokojnie, nic ci się nie stanie jeśli wzbudzisz respekt względem siebie. Tylko nie bądź chamska…- od razu mu przerwałam.
-Ale ja jestem chamska z natury.
-Wiem, ale ostrzegam. Masz przypisane miejsce i właśnie tam usiądziesz.- Świeeetnie, nawet miejsca są wyznaczone. Jak już miałam trafić do wariatkowa to do najgorszego. –Na każdym posiłku są dyżury opiekunów. Radzę zachowywać się stosownie, bo jak mi podpadniesz nie będzie ciekawie.
-Już się boję. Czyim jesteś opiekunem?- zaśmiał się i pokręcił głową. Zatrzymaliśmy się przy jednym stoliku  z kartką ‘Dr. Louis Tomlinson’. Wokół mebla siedziały cztery osoby.  Krótko ostrzyżona blondynka z brązowymi, radosnymi oczami, umięśniony szatyn, czarnowłosa emówa, tak dosłownie styl sztucznego Emo, aż się wylewał i mały chłopiec o pyzatych policzkach. Jedno miejsce było wolne i chyba domyślam się dla kogo ono było.
-Żartujesz, doktorku.- warknęłam i ze zdenerwowaniem się odwróciłam do niego, przyciągając tym samym uwagę owej czwórki. Ten pokręcił głową na ‘nie’ i odsunął mi krzesełko. – Nigdy w życiu. Nie będę jadła z jakimiś świrusami.
-Oni nie są świrusami tylko pacjentami, takimi samymi jak ty. Tutaj nie musisz zachowywać się jak rozwydrzona księżniczka, bo nikt nie będzie spełniał twoich rozkazów. Chyba wystarczającym prezentem jest osobna łazienka, czyż nie?- prychnęłam i usiadłam. Zadowolony doktorek poczochrał mnie po włosach, a ja szybko strąciłam rękę. Nie jestem dzieciakiem, ani tym bardziej księżniczką. Moja wina, że nie cierpię zadawać się z ludźmi których nie znam, i poznawać nie zamierzam?
-Kochani poznajcie Andy. Jest moją nową podopieczną i mam nadzieję, że się dogadacie. Wrócę po ciebie księżniczko za półgodziny. Zdążysz zjeść prawda?
-Nie mów do mnie księżniczko, doktorku.- warknęłam i uderzyłam dłonią o blat. Mężczyzna uśmiechnął się i odszedł od nas by zająć miejsce wraz z pielęgniarkami, które śliniły się na jego widok i innymi lekarzami. Przejechałam po ich twarzach i z niechęcią westchnęłam. Wzięłam z talerza jedną z kanapek z serem i pomidorem po czym zaczęłam jeść.  Nawet się z nimi nie przywitałam, bo i po co? To tylko wspólne posiłki, miejmy nadzieję. Jednak blondynka miała inne plany.
-Cześć jestem Rosalie. Miło cię poznać Andy.- mruknęłam cicho i skinęłam.
-Ja jestem Peter- powiedział mocno zachrypniętym głosem osiłek, a ja cicho parsknęłam śmiechem, na co się skrzywił, ale kontynuował.- To Jake, a to Milly.
-No spoko, spoko.- mruknęłam i spojrzałam Peterowi w oczy. –Ale czy ja cię pytałam o to kim jesteście?- poczułam jak panna mroczna gromi mnie wzrokiem, a ja przeniosłam swoje poirytowanie na nią. Nic nie mówiłam, jedynie zadziornie się uśmiechałam. Wypiłam sok pomarańczowy do dna i czekałam, aż wróci pan opiekun. Spojrzałam na ręce i z niezadowoleniem stwierdziłam, że opadły rękawy. Podciągnęłam je do góry tym samym ukazując tatuaże na lewej ręce i mikrodermala w nadgarstku.
-Po co to robisz?- spytała Rose, a ja podniosłam pytająco brew.- No, po co kaleczysz swoje ciało?
Zaśmiałam się i pokręciłam głową.
-Tatuaże i kolczyki to nie jest kaleczenie swojego ciała. Nawet nasz doktorek ma pełno tuszu na rękach nie?- dziewczyna westchnęła i wskazała na mnie widelcem, na którym było jeszcze trochę jajecznicy.
-Mówię o cięciach. Przecież nie jestem głupia żeby tego nie zauważać.- prychnęłam pod nosem i spojrzałam na lewą rękę, która rzeczywiście była pełna cienkich kresek i dosyć świeżych strupów.
-Ah, o to ci chodzi. Każdy trafił tu z jakiegoś konkretnego powodu nie?- skinęli głowami, a ja oderwałam plaster z nadgarstka ukazując ohydną ranę i szwy. – Ja trafiłam właśnie z tego. Mniejsza z tym nie żałuję, że mnie odratowano, ale i nie żałuję tego co zrobiłam.- przerwałam na moment, ale ponownie zabrałam głos. – A wy z jakich powodów tu jesteście?
Popatrzyli po sobie niepewnie, ale odezwała się Milly. Wspominałam, że jest otyła? Nie? To już mówię jest cholernie gruba. Co dość śmiesznie wygląda z jej emowatym stylem.
-Byłam wyśmiewana w szkole…
-No i się nie dziwię.- przerwałam jej, a ona spojrzała na mnie smutno. Nie ruszyło mnie to.
-Co ty do nas masz, co?!- zdenerwował się Peter i wstał gwałtownie uderzając w stół.- Przychodzisz tutaj i zachowujesz się jak zołza! Obrażasz nas nic o nas nie wiedząc!
-Wcale nie chciałam tutaj być! Obrażam?! Mówię tylko prawdę i nie masz co się wpierdalać w to co mówię i myślę!- odwarknęłam i również wstałam opierając się o stół.
-To zachowaj te uwagi dla siebie! Nikt z nas nie ma ochoty ich słuchać!
-Przymknij ryj bo robisz aferę z niczego! Powinniście się przyzwyczaić do moich ciągłych tekstów, bo mam zamiar tu siedzieć do końca tej zasranej terapii i niszczyć wam życie! W szczególności jej!- warknęłam pokazując palcem na Milly. Tylko dlatego żeby zdenerwować bardziej Petera. W końcu na ranieniu ludzi ja znam się najlepiej. Przydatna umiejętność.  Odeszłam od stolika wywalając krzesło i pognałam do wyjścia ze stołówki.

               Byłam tak cholernie wkurwiona! Każdy kto mnie znał wiedział, ze bardzo łatwo mnie zdenerwować, a wtedy ja się nakręcam. I pecha ma ten kto akurat stanie mi na drodze. Nie zważając na nic szybko kierowałam się do swojego pokoju. Gdy byłam już blisko poczułam szarpnięcie i zimną ścianę za plecami. Między moją głową znajdowały się ręce doktorka.
-Co ty odwalasz, Rowlands?!- warknął niezadowolony. Dali mi ciekawego specjalistę, ciekawe czy specjalnie takiego żeby postarał się mnie opanować. Pewnie tak, ale ze mną nie ma tak łatwo.
-A co mam odwalać?! Powiedziałam co myślę! To jakiś pieprzony grzech, do kurwy?!- znów warczałam, jak na wszystkich w takich sytuacjach. Poczułam jak świdruje mój biust wzrokiem. No i mam na niego chwyt.  W końcu to mimo wszystko facet więc co się dziwić. Zamierzam wykorzystać moje cycki w każdej potrzebnej sytuacji, na swoją korzyść. Tak jak teraz.
-Przełożonemu chyba się nie spodoba, że molestujesz wzrokiem swoją pacjentkę, doktorku.- mruknęłam mu nad uchem, a on automatycznie przestał się gapić na moje wdzięki.
-Chyba zwariowałaś.- powiedział, a ja uśmiechnęłam się cwaniacko. Na jego twarzy jednak pojawił się szeroki uśmiech.- W sumie możesz mówić dyrektorowi co chcesz. Bo ja rządzę tą placówką. I jeszcze coś, moja droga. Czeka cię terapia grupowa.- oderwał ręce od ściany i odwrócił się w prawo, aby odejść. Patrzyłam na jego plecy przerażona, ale lada chwila wkurzyłam się jeszcze bardziej.
-POŻAŁUJESZ TEGO, TOMLINSON! ZOBACZYSZ!- krzyknęłam i weszłam do pokoju trzaskając drzwiami.
***


Dzieje się, dzieje! Z każdym rozdziałem coraz bardziej hmm? Jak przypada wam do gustu postać Andy, po dwóch rozdziałach?
Postacie Petera, Milly, Jake'a i Rose zostaną niedługo dodane do zakładki "Bohaterowie" ;)
Czytasz=Komentujesz!!!

5 komentarzy:

  1. Super czekam na next i zapraszam do mnie
    od-marzen-do-milosci.blogspot.com

    wiek-liczba-dojrzalosc-wybor.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe główna bohaterka jest bez pudła xD No no to ja tylko czekam na następny rozdział, bo co tu więcej napisać? Pisanie milionów określeń, podobnych do : zajebiste, super, mega, fajne, cudowne; jest chyba niepotrzebne (bo oczywistym jest jaki ten blog jest ciekawy ;D), ale wszystko jest wykonalne :D..

    OdpowiedzUsuń
  3. na bloga wpadłam przyadkiem C; dzięki za opinie. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział jak i opowiadanie jest mega boski czekam na nexta weny i buziole ;**
    http://we-found-love-in-a-hopelessplace.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie piszesz :)
    Obserwuję i czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń